Kraj Lat Dziecinnych

Zakładając, że Nowy Jork może być stanem umysłu, to ,,Kraj Lat Dziecinnych” też nim jest.

Mój powrót to owego stanu rozpoczął się od najlepszej miłości oralnej w moim życiu, jak zwykle zwieńczonej bardzo dorosłym seksem.
Jak zwykle w stylu Hanka Moody'ego: nie dążyłam do tego, jakoś specjalnie się nie starłam, ale po prostu trafiłam do łóżka.

Później po napływie świeżej krwi do mojego otoczenia mój umysł (nie chcę pisać serce) postanowił z moim delikatnym przyzwoleniem spędzić tam urlop.

Po wszystkich szturmach na horyzonty obyczajności, własnej godności czy dobrego smaku, notabene owocujących mnóstwem orgazmów, niespodziewanie odkryłam na nowo intensywność odczuwania bliskości. Tej banalnej, muśnięć ustami, przyspieszonych oddechów, dotyku.

Poczułam się jakbym znowu miała 15 lat i odkrywała swoje ciało na nowo, z pomocą osoby, dla której nie jestem przypadkowa. Sam dotyk odurzał (och, magiczne palce muzyków....) i o dziwo wystarczał.

Jedna z technik osiągania sukcesu zakłada, że jeśli wmówimy sobie, że jesteśmy konkretną osobą, zwykle bogatą i sławną, to automatycznie będziemy działać jak ona. Niestety, moja Dusza oszukana przez ciało pozwoliła umysłowi nie tylko odczuwać bodźce jak piętnastolatka, ale i zachowywać się jak rzeczona istota.

Nadinterpretować gesty, wypuszczać miliard cząsteczek endorfiny po każdym koleżeńskim esemesie czy snuć marzenia o romantycznych spotkaniach.


Utknęłam w Kraju Lat Dziecinnych i chyba jedyne co mi pozostaje to celebrować przez chwilę świeżość jednak-istniejących-jeszcze emocji i tej odskoczni od codziennego cynizmu.

Comments

Popular Posts