w poszukiwaniu formy

Dopiero z perspektywy czasu jestem w stanie uznać formę za wartość. Gombrowicz stwierdził, że nie da się od niej uciec, ale wydźwięk ,,Ferdydurke” był raczej katastroficzny.

Jeśli spojrzymy na to inaczej, dostrzeżemy, że nie ma się czego bać, to trochę jak pogodzenie się z chorobą genetyczną. Chodzi mi o bycie artystą, tworzenie z powołania. Becca (Californication) pogodziła się z pisarskimi genami. Z kolei, gdyby Szekspir nie tworzył dramatów, tylko prozę, czy jego precyzja i za razem poetycka kwiecistość słów byłaby nieśmiertelna?

Kwestia najtrudniejsza ze wszystkich to raczej znalezienie własnej formy, doszlifowanie jej do perfekcji i bycie doskonałym na tym jednym, możliwe, że jedynym polu, które da nam nieśmiertelność.

W tym momencie, nie mam pojęcia czy dla mnie to będzie prowadzenie aktorów na planie, opisywanie rzeczywistych, bądź zmyślonych emocji czy realizowanie niemożliwego za pomocą bogatych i ważnych ludzi, przekonywanych oralnie.


Dam sobie czas. Skończę Hłaskę albo obejrzę trochę porno.

See you, jeśli ktokolwiek tam jest...

P.S.
Będę pisać po polsku, tutaj za to popracuję nad komerchą po angielsku.

Comments

Popular Posts